https://www.niedziela.pl/artykul/159019/nd/O-wierze-z-niewierzacym
Mam na imię Iza. Od lat interesuje się religią. Lubię śpiewać głównie piosenki o charakterze religijnym. Pisze też wiersze o tematyce religijnej. Uczęszczałam na spotkania katolickiego ruchu Światło-Życie. Zapraszam Cię na mojego drugiego bloga "Moją drogą jest wiara", który jest kontynuacją tutejszego oraz na trzeci pt. " Wierzyć bardziej". Powstał również czwarty, który poświęciłam tematyce życia i rodziny- chwiladlaludzkiegozycia.blogspot.com
Zaproszenie
Strona internetowa: Wyspa pełna skarbów
Portale katolickie
O mnie
- Iza
- Pawłów, Śwętokrzyskie, Poland
- Mam na imię Iza. Od lat interesuje się religią. Lubię śpiewać głównie piosenki o charakterze religijnym. Pisze też wiersze o tematyce religijnej. Uczęszczałam na spotkania katolickiego ruchu Światło-Życie. Zapraszam Cię na mojego drugiego bloga "Moją drogą jest wiara", który jest kontynuacją tutejszego oraz na trzeci pt. " Wierzyć bardziej". Powstał również czwarty, który poświęciłam tematyce życia i rodziny- chwiladlaludzkiegozycia.blogspot.com
Kubki pro-life
wtorek, 26 listopada 2024
niedziela, 7 lipca 2024
Nagłe przyspieszenie prac nad projektami proaborcyjnymi w Sejmie
Każde życie jest cudem. Nie ważne czy nazwiemy je embrionem, blastocystą czy noworodkiem.
Polski rząd chce dać prawo na zabijanie człowieka, który nie może się bronić- pomóżmy mu!
Nagłe przyspieszenie prac nad projektami proaborcyjnymi w Sejmie
Data publikacji: 05.07.2024
· Sejmowa Komisja Nadzwyczajna będzie w najbliższy wtorek rozpatrywać projekty ustaw mające zwiększyć prawną dopuszczalność aborcyjnego uśmiercania dzieci.
· Projekty mogą być procedowane podczas kolejnego posiedzenia Sejmu (11 i 12 lipca).
· Projekty ustaw znacząco rozszerzają dostęp do aborcji, przede wszystkim legalizując aborcję „na życzenie” (bez dodatkowych wymagań) do określonego tygodnia ciąży.
· Dopuszczają one też aborcję z przyczyn eugenicznych, uznaną za niezgodną z Konstytucją.
· Instytut Ordo Iuris przypomina swoje analizy projektów opublikowane przed ich pierwszymi czytaniami.
Projekt Koalicji Obywatelskiej nazywa aborcję „świadczeniem zdrowotnym”. Zakłada on wprowadzenie prawa do „aborcji na życzenie” do 12 tygodnia ciąży. Natomiast aborcja eugeniczna miałaby być dopuszczalna do 24 tygodnia ciąży, w przypadku braku możliwości wyleczenia dziecka. Projekt przewiduje też dostęp do „aborcji domowej” dla osób nieletnich, bez wiedzy i zgody rodziców. Projektodawcy chcą też zlikwidować możliwość powoływania się lekarzy i innych pracowników medycznych na klauzulę sumienia. Postulaty te sprzeciwiają się Konstytucji, orzeczeniom Trybunału Konstytucyjnego oraz stanowisku Naczelnej Rady Lekarskiej.
Z kolei deklarowanym celem projektu autorstwa Trzeciej Drogi jest „powrót” do stanu prawnego sprzed wyroku TK z 2020 r., poprzez przywrócenie możliwości wykonywania aborcji eugenicznej. Projekt zawiera jednak także inne przepisy mające zwiększyć dostępność aborcji w Polsce, m.in. wprowadzając pojęcie zagrożenia dla zdrowia psychicznego matki. Jego autorzy domagają się wprowadzenie finansowego szantażu dla szpitali, które nie chcą przeprowadzać aborcji. Projekt zakłada również wprowadzenie ustawowych terminów dostępu do aborcji – inaczej niż w przypadku matek, chcących urodzić dziecko, gdzie przepisy nie gwarantują prawa do całodobowego kontaktu z podmiotem leczniczym. Projektodawcy dążą też do zalegalizowania procederu tzw. aborcji domowych.
Swoje projekty przedstawiła też Lewica. Projekt nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny zakłada możliwość przeprowadzania aborcji na życzenie do 12 tygodnia ciąży. Przywrócona miałaby zostać też aborcja eugeniczna, która byłaby możliwa (w przypadku poważnych wad) nawet w 9 miesiącu ciąży. Projekt, podobnie jak pozostałe, zakłada też wprowadzenie przepisów w praktyce uniemożliwiających powoływanie się na klauzulę sumienia przez lekarzy i przedstawicieli personelu medycznego, którzy nie chcą uczestniczyć w aborcji.
Inny projekt Lewicy, dotyczący nowelizacji Kodeksu karnego, był już rozpatrywany przez Komisję Nadzwyczajną podczas poprzedniego posiedzenia. Komisja pozytywnie zaopiniowała projekt. Teraz przedmiotem jej obrad mają być pozostałe projekty.
Prawda o edukacji seksualnej – podsumowanie cyklu esejów
Prawda o edukacji seksualnej – podsumowanie cyklu esejów
Data publikacji: 04.03.2024
· Duże kontrowersje wzbudzają zmiany w systemie oświaty wprowadzane przez obecny rząd.
· Wiele negatywnych konsekwencji może pociągnąć za sobą szczególnie wprowadzenie„wszechstronego”, hedonistycznego modelu edukacji seksualnej.
· Model edukacji seksualnej nazywany także „permisywnym”, przedstawia m.in. poczęcie dziecka jako zagrożenie i bazuje na ideologii gender.
· W cyklu esejów na ten temat mec. Marek Puzio, analityk Instytutu Ordo Iuris, wskazuje na problemy związane z edukacją seksualną z punktu widzenia prawnego, wychowawczego, psychologicznego i zdrowotnego.
· Instytut opublikował zbiór wszystkich tekstów z serii „O czym nie powiedzą edukatorzy seksualni?”.
Edukatorzy seksualni promują zwykle hedonistyczną wersję ludzkiej seksualności, oderwaną od odpowiedzialności i pozbawiającą dzieci naturalnej wstydliwości. Przedstawiając różne orientacje seksualne jako równe sobie i wmawiając dzieciom, że mogą same określić, jaka jest ich realna płeć, tzw. permisywna edukacja seksualna może być groźna w skutkach. Zdarza się bowiem, że skutkiem takich programów szkolnych jest dążenie przez młodzież do tzw. zmiany płci, poprzez niebezpieczne dla zdrowia terapie hormonalne i operacje chirurgiczne. W krajach, gdzie wdrożono tego typu model edukacji seksualnej, lawinowo wzrosła liczba nastolatków, określających się jako osoby homoseksualne lub doświadczających zaburzenia tożsamości płciowej.
Autor esejów wskazuje ponadto, że edukatorzy seksualni działają nie tylko w szkołach. Starają się oni dotrzeć do uczniów także poprzez kulturę masową, m.in. za pomocą wątków homoseksualnych w filmach czy książkach. Wśród młodzieży promowane są także zabawy angażujące sferę seksualną.
Mec. Marek Puzio opisuje również, jak tego typu model edukacji seksualnej jest promowany przez organizacje międzynarodowe, takie jak WHO, UNICEF czy Fundusz Ludnościowy Narodów Zjednoczonych. Środowiska lewicowe wykorzystują zaś edukację seksualną do podważenia dotychczasowego porządku w dziedzinie wychowania czy moralności i systemu prawnego, a nawet do zakwestionowania pojęć takich jak „kobieta”, „mężczyzna”, „małżeństwo”, „rodzina” czy „płeć”.
- Tzw. permisywna edukacja seksualna jest niebezpiecznym, pretendującym do miana naukowego, tworem ideologicznym, gdyż prowadzi do zmiany hierarchii wartości, sposobu myślenia, a także postrzegania świata zarówno przez współczesne społeczeństwo, jak i przez kolejne pokolenia. Przygotowuje w ten sposób grunt do dokonania zmian prawnych polegających m.in. na wprowadzeniu do porządku prawnego tzw. małżeństw jednopłciowych, przyznaniu parom homoseksualnym prawa do adopcji dzieci czy uregulowaniu procedury pozwalającej w stosunkowo prosty sposób dokonać zmiany oznaczenia płci w dokumentach – podkreśla mec. Marek Puzio.
https://ordoiuris.pl/edukacja/prawda-o-edukacji-seksualnej-podsumowanie-cyklu-esejow
środa, 12 czerwca 2024
Spowiednik nie może się przerazić
Spowiednik nie może się przerazić
Paweł Kozacki OP: Kiedy w przypadku czynów osób uzależnionych mamy do czynienia z grzechem, a kiedy z chorobą? Czy jest kryterium pozwalające odróżnić jedno o drugiego?
Jeśli uzależnienie jest chorobą, to nie ma konieczności spowiadania się z czynów, które z niego wynikają.
Skoncentrowałeś się na masturbacji, czyli dziedzinie dotyczącej uzależnień seksualnych, ale czy nie podobnie jest z paleniem tytoniu albo zdiagnozowaną chorobą alkoholową?
Jeśli mamy do czynienia ze diagnozowaną chorobą alkoholową, to jest prościej. Istnieje bowiem opinia fachowca, terapeuty, psychologa, który już ją rozeznał. Jest się więc do czego odwołać, spowiednik nie jest sam w ocenie sytuacji. Zacząłem od masturbacji, bo ona najczęściej pojawia się w konfesjonale. To jest najczęstsze cierpienie ludzi, dlatego że dotyczy sfery najdelikatniejszej i rany tam się najszybciej pojawiają. Zaryzykowałbym twierdzenie, że proporcje między wyznaniem w konfesjonale masturbacji a alkoholizmu wynoszą 10:1. Natomiast najrzadziej pojawia się wyznanie dotyczące palenia tytoniu. Pomimo ewidentnego uzależnienia mamy do czynienia z największym przyzwoleniem dla tego nałogu. Nie słyszałem, by ktoś powiedział, że jest chory, bo jest uzależniony od papierosów.
Proporcje, które podałeś, mogą wynikać z tego, że w każdym rachunku sumienia przeczytamy, że masturbacja jest grzechem, a w wypadku alkoholu grzechem jest jego nadużywanie, tyle że jest to termin nieostry i łatwo się oszukiwać: ja nie nadużywam. Wróćmy jednak do rozeznawania, co jest grzechem, a co chorobą. Czasem może to być przyczyna niezależna od człowieka – doświadczenia z dzieciństwa, krzywda itp., a czasem dorosły człowiek wie, co robi, wchodząc w pewne działania. Zatem czy można mówić, że uzależnienie jest zawinione przez człowieka?
Owszem, ale ja, opisując ten schemat, wypowiadam się jako ksiądz, który ma 45 lat, który ma doświadczenie konfesjonału, który na ten temat myśli, czyta, zastanawia się… A młody człowiek, który sięga po taki czy inny środek, nie jest świadom konsekwencji. Natomiast to, za co jesteśmy odpowiedzialni, to praca nad dwoma pierwszymi punktami: poczuciem własnej wartości i relacjami. Poczucie własnej wartości bardzo mocno łączy się z relacją z Panem Bogiem. Nie chodzi jednak o obowiązki religijne, ale o dotarcie do fundamentu swego życia: Kim jestem? Po co jestem? Jaka jest moja wartość? Modlę się, by się przekonać, że jestem chciany, kochany, potrzebny… Jeśli mam swoją tożsamość, to nie będę palił jointów. Jeśli natomiast człowiek jest sam albo ma wokół siebie ludzi podważających jego wartość, to nie ma szans się o niej przekonać.
Złamałbym jednak ten schemat młodego człowieka, który nie jest świadomy konsekwencji swoich czynów. Znam dojrzałych ludzi, np. księdza, lekarza, dyrektora, którzy przed trzydziestką prawie nie pili, a dziś są alkoholikami. Sięgając po piwo dla zmniejszenia stresu albo po wieczornego drinka na sen, mogli chyba przewidzieć, czym to się skończy. Powtarzam zatem pytanie – czy nie ponoszą oni odpowiedzialności za swoje uzależnienie?
Odpowiedzialność, z punktu widzenia wiary, jest w przyjęciu zdania Jezusa: „Co przyjdzie człowiekowi, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł”. Możesz być superduszpasterzem, superspecjalistą czy supermenedżerem, ale jeśli zaniedbujesz swoją duszę, to nic to ci nie da. Do uzależnienia prowadzą złe sposoby radzenia sobie z własnym bólem. Jeśli chemicznie uśmierzam duchowy ból serca, to prawdopodobnie od tego środka się uzależnię. Jednym sposobem poradzenia sobie z pustką, jest zmierzenie się z nią.
Czy pustka jest jedyną przyczyną? Kiedy mówimy o stresie czy napięciu, chodzi raczej o wyrzucenie nadmiaru myśli, emocji, napięć, problemów, które człowiek w sobie niesie.
Zgadza się, zatem jeśli rozszerzymy przyczyny, które powodują ból, to i tak wracamy do punktu, w którym myśląc o odpowiedzialności, muszę pracować nad poczuciem własnej wartości oraz nad relacjami. Warto zatem zadać sobie pytanie, w jaki sposób pracuję nad tymi obszarami. Skąd czerpię poczucie własnej wartości? Czy relacje, które mam, pozwalają mi opowiedzieć wszystko o sobie. To bardzo ważne, bo wielu ludzi ma poczucie osamotnienia, nie znajduje nikogo, kto chciałby ich wysłuchać. Wrażliwi słuchacze to bardzo deficytowy towar na świecie. Niemniej obowiązkiem człowieka jest znalezienie sobie kogoś, przed kim może wszystko z siebie wyrzucić. No, może lepiej powiedzmy – szukanie kogoś takiego, w myśl słów Jezusa „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam”. W nowoczesnych systemach zarządzania mówi się o mentorze. Jeśli chcesz odpowiedzialnie kierować firmą, musisz mieć mentora. Można oczywiście rozmawiać z Panem Bogiem, ale wątpię, czy ktoś potrafi tak rozmawiać z Bogiem, że nie potrzebuje rozmowy z człowiekiem. Zatem ważne jest, by nie tylko znać takiego człowieka, ale również dbać o to, by się z nim spotkać i przed nim wypowiedzieć. Znacznie łatwiej jest sięgnąć po whisky, niż zorganizować spotkanie z przyjacielem. Whisky działa szybciej, co kusi w sytuacji, gdy jest tysiąc spraw do załatwienia. Poza tym szukanie kogoś, kto mnie wysłucha, zmusza do uznania, że nie mogę sobie sam poradzić. Młodym i dynamicznym menedżerom niełatwo to przyznać, ale jednak jest to prawda – nie zostaliśmy stworzeni do samotnego radzenia sobie z problemami, zostaliśmy stworzeni jako istoty, które się nawzajem potrzebują.
Bywa jednak, że czasem ludzie przychodzą do konfesjonału, by znaleźć mentora i wypowiedzieć samego siebie.
No tak, a gdzie biedny i cierpiący człowiek ma wypowiedzieć samego siebie? Czytając Wyznania św. Augustyna, zrozumiałem, że on podsumowuje swoje życie w kryzysie wieku średniego, ma 47 lat, spowiada się z życia. Również łacińskie brzmienie tytułu, Confessiones, podpowiada, że mamy do czynienia ze spowiedzią – od tego słowa pochodzi przecież nasz konfesjonał. Jednak to jego wyznanie, również swoich grzechów, jest uwielbianiem Pana Boga. Zatem ma ono zupełnie inny sens. Zbyt często skupiamy się na wyznaniu grzechów i rozgrzeszeniu. Augustyn wyznaje i uwielbia. Pisząc Wyznania, jest od 14 lat chrześcijaninem, od 10 lat kapłanem i od 7 lat biskupem. I na tym etapie swojego życia mówi: „Jestem chorym człowiekiem”. Spodziewalibyśmy się, że po wielu latach jego poszukiwań, dramatycznym nawróceniu, posłudze biskupa, nie będzie miał już problemów. A on mówi, że jest chory, nie wtedy, gdy się nawraca, ale wtedy, kiedy ma już wieloletnie doświadczenie naśladowania Pana Jezusa. Ciekawe, jak zareagowaliby księża, gdyby któryś ze współczesnych biskupów wyznał, że jest chorym człowiekiem. Jeśli ktoś odsłania swoją słabość, to albo nas pociąga moc jego świadectwa, albo musimy to cynicznie wyśmiać, by nie konfrontować tego wyznania z własną słabością.
Zadaniem mentora jest zatem pomóc wydobyć całą słabość, doprowadzić człowieka do stwierdzenia, że potrzebuje leczenia.
Najbardziej potrzeba wtedy czegoś, co nazwałbym nieprzerażeniem się. Gdy św. Faustyna przychodziła do spowiedników i opowiadała o swoich objawieniach i przeżyciach, oni ją odsyłali przerażeni, ponieważ nie wiedzieli, co z nią zrobić, co powiedzieć. Bo wielu księży nosi w sobie przekonanie, że powinni umieć sobie zawsze poradzić. Ludzie też często oczekują, że ksiądz im powie, jaka jest wola Boża. Błogosławiony ksiądz, Michał Sopoćko, spowiednik, też się przeraził, ale przerażenie nim nie zawładnęło. Wiedział, że jest bezradny, ale nie zostawił Faustyny samej, choć i ona była przestraszona tym, co się dzieje, i nie mówiła mu wszystkiego. Podobnie jest z człowiekiem uzależnionym, który przychodzi do spowiedzi. Też kręci, zwodzi, nie mówi wszystkiego, a spowiednik nie może się tym przerazić. W Białej księdze anonimowych erotomanów jest takie zdanie: „Przedtem, zawsze pragnęliśmy, aby to terapeuta, współmałżonek lub Bóg za nas zerwał z nałogiem, aby nas po prostu uleczył. Teraz, to my zaprzestajemy, a wtedy, poprzez naszą kapitulację, moc Boga zaczyna rzeczywiście w nas działać”. To zdanie wskazuje, że człowiek uzależniony chce, by stał się cud. Chce, by ksiądz mu powiedział, jak się wyzwolić z nałogu, wskazał, jak sobie poradzić z sytuacją, z niedostatkami własnej wartości, relacjami z bliskimi. Oczekuje prostej recepty na wszystkie problemy.
Opisujesz sytuację, w której mamy do czynienia z człowiekiem świadomym własnego uzależnienia. Rozpatrzmy jednak taką: do konfesjonału przychodzi człowiek, który mówi, że nadużywa alkoholu, a gdy spowiednik się dopytuje, to się okazuje, że pije codziennie dwa piwa, a w niedzielę nie uczestniczy we mszy św., bo trzeźwieje po sobotniej libacji. Pobieżna znajomość choroby alkoholowej pozwala przypuszczać, że on już jest uzależniony, ale jeszcze to do niego nie dotarło. Jak w takiej sytuacji powinien się zachować spowiednik?
Powinien nazwać to, co widzi. Przynajmniej tyle. Tak jak w rodzinach alkoholowych warto powiedzieć, że tata albo mama pije. Warto powiedzieć coś, co sprawi, że uzależnionemu będzie mało przyjemnie. On przez alkohol szuka chwilowego komfortu, a nazwanie rzeczy po imieniu sprawi, że wybije się go z tego fałszywego dobrego samopoczucia. Droga zdrowienia prowadzi niestety przez konfrontację z bólem. Taki człowiek powinien usłyszeć od spowiednika: „Moim zdaniem, jesteś uzależniony”. Kropka!
Kropka?
Oczywiście nie. Ja mam zawsze przy sobie telefon do poradni leczenia uzależnień i pytam: „Czy byłbyś gotowy tam zadzwonić?”. Stosuję przy tym taktykę oswajania. Rozumiem bowiem, że osoba, która taką prawdę usłyszy, uruchamia wszystkie możliwe mechanizmy obronne, by nie dopuścić tych słów do świadomości. Zachęcam zatem nie do leczenia, ale do konsultacji ze specjalistą, by ten orzekł, czy dany człowiek powinien się przejmować, czy może spać spokojnie. Znam zresztą takie sytuacje, gdy ktoś poszedł z nadzieją, że dostanie glejt na trzeźwość, a po rozmowie ze specjalistą prawda do niego dotarła. „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” – Jezus nas prowadzi do demontowania spektaklu fałszu, który odgrywamy.
Ja z kolei czasem mówię człowiekowi, który po raz kolejny obiecuje, że nie będzie pił, iż jego postanowienie poprawy nie ma polegać na zaciskaniu zębów i niepiciu – wiem przecież, że i tak zapije – ale na poszukaniu pomocy specjalisty.
Masz rację, ale we mnie pojawia się lampka współczucia. Przecież, zwłaszcza mężczyźni, panicznie boją się lekarza i leczenia. Słysząc, że potrzebują leczenia, dowiadują się, że jest znacznie gorzej, niż sądzili. Zastanawiam się zatem, jak to samo powiedzieć, by ułatwić proces przekraczania bólu. Wspomniana wcześniej książka pokazuje, że właściwie wszyscy jesteśmy dotknięci jakąś chorobą, że po poprzednich pokoleniach dziedziczymy ich braki. Pociesza, że nie jestem jedyną osobą, która musi się leczyć. Zgadzam się jednak, że postanowienie poprawy musi polegać na kontakcie ze specjalistą.
Nasza rozmowa przeszła od bieguna do bieguna. Na początku wyrażałeś obawę, że gdy powiesz człowiekowi uzależnionemu: „Nie grzeszysz, tylko jesteś chory”, to on przestanie walczyć. Teraz się obawiasz, że mówiąc te same słowa, śmiertelnie go przestraszysz.
Specjaliści są zdania, że zwykle działa tu mechanizm wyparcia. Nie tyle zatem się boję, że człowiek tak się przestraszy, iż się upije. Raczej obawiam się, że mechanizmy obronne zadziałają tak, że powiedzenie wprost nie dotrze do niego. Z drugiej strony nie da się przewidzieć, jak zadziała Pan Bóg w sakramencie. Może człowiek, który usłyszy, że nie ma się wysilać i postanawiać poprawy, tylko się leczyć, tak się na ciebie wścieknie, że prawda do niego dotrze. Duch Święty może zadziałać przez łagodność, może zadziałać przez surowość.
Zdarza się, że terapeuci tłumaczą osobom współuzależnionym, że sposobem pomagania jest odmowa wspierania uzależnionego. Nie należy poprawiać jego błędów, nie należy ukrywać jego nałogu, tylko zgadzać się, by ponosił konsekwencje swoich czynów. Czasami wskazana jest wręcz separacja lub wyrzucenie z domu. W takiej sytuacji członkowie rodziny pytają, czy tak brutalne środki nie są grzechem, czy żona, która ślubowała wierność, może opuścić męża alkoholika, a matka nie wpuścić do domu syna narkomana.
Może lepiej nie używać argumentu o obowiązku. Bo brzmi to jak kolejna rzecz do wykonania. Wcześniej obowiązki polegały na doprowadzaniu do porządku domu, gdy alkoholik go zarzygał, dzwonieniu do pracy, by usprawiedliwić jego nieobecność, lub kryciu siniaków na twarzy po pobiciu. Teraz mają one polegać na wyrzuceniu kogoś z domu. Pokazywałbym, że czynnikiem leczącym jest rozbijanie tabu, wspólnego udawania, odgrywania ról, które nie są nasze. Pytałbym zatem, co będzie przywróceniem życia w prawdzie. Jeśli zbliżymy się do prawdy, będziemy bardziej autentyczni, przekręcając klucz w zamku, gdy mąż wraca pijany. Warto zadać osobom współuzależnionym pytanie, co by zrobiły, gdyby się nie bały. W rodzinach z problemem uzależnienia wiele zachowań dyktuje strach wzmocniony przewidywaniem najgorszej wersji wydarzeń. Nie da się go przezwyciężyć samodzielnie. Potrzeba terapeuty, który wesprze osobę współuzależnioną. Wyobrażam sobie bowiem, że jej jeszcze nie stać na zamknięcie drzwi przed alkoholikiem.
Wchodzisz w rolę terapeuty, a ja cię pytam jako spowiednika. Przychodzi do ciebie osoba, którą terapeuta podprowadza pod moment stanięcia w prawdzie. Ta osoba pyta spowiednika, czy nie jest grzechem wyrzucenie męża z domu, skoro ślubowała miłość, wierność i uczciwość małżeńską.
Mimo wszystko pokazywałbym, że stanięcie w prawdzie jest dobrą drogą. Przekonywałbym, że zaufanie terapeucie jest w tej sytuacji konieczne. Gdy idę do lekarza, mogę stawiać sobie pytania, czy zapisał mi dobry lek, ale jeśli mu nie zaufam, będę konfrontował jego diagnozy z innymi medykami albo wzmacniał jego leki innymi, to nic dobrego z tego nie wyjdzie. W tym wypadku odkrywanie prawdy jest drogą ewangeliczną, bo: „Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Powołałbym się też na argument z prawa kanonicznego, które mówi, że możliwa jest separacja, gdy dobro współmałżonka jest poważnie zagrożone. A w przypadku współuzależnienia zagrożone jest nie tylko zdrowie fizyczne, ale może przede wszystkim zdrowie psychiczne. Człowiek, dbając o swoje zdrowie, musi stanąć w prawdzie i stwierdzić, że do wyzdrowienia potrzebna jest separacja od osoby uzależnionej. Jezus takiemu wyborowi błogosławi.
Na szczęście mamy w Piśmie Świętym takie fragmenty, które zaprzeczają modelowi miłości utożsamionej z poświęceniem, samowyniszczeniem, tym, że lepiej oddać swoje życie, niż by bliźniemu miała się stać krzywda. To jest bardziej skomplikowane. Jezus mówi o sobie, że nie będzie łamał trzciny nadłamanej i gasił knotka o nikłym płomyku, ale gdy przychodzi do świątyni, to przewraca stoły i wypędza przekupniów. On nie stawał przed straganem, nie mówił potulnym głosem, nie opowiadał, że Mu bardzo przykro, ani nie pytał, czy może przewrócić stoliczek, tylko działał w gwałtownym gniewie. Jezus mówi: bądźcie niewinni jak gołębie i sprytni jak węże. Miłość będzie się wyrażała czasem przez wywrócenie stołu albo przez sprytnie zaplanowane działanie. Co w sytuacji rodziny z problemem uzależnienia oznacza wywrócenie stołu? Zdejmowanie komfortu z osoby uzależnionej. Czasem będzie to zgoda, by się obudziła we własnych odchodach, a czasem niewpuszczenie do domu. Jest to bowiem może jeden ze sposobów, by przebić się przez głuchotę uzależnionego, pozwolić, by prawda o jego nałogu dotarła do jego świadomości.
Ja jeszcze czasem pytam, jakie są owoce, skutki dotychczasowego okazywania miłości mężowi. Czy troska i chronienie go pozwoliły mu wyjść z nałogu, czy też sytuacja rodziny staje się coraz bardziej rozpaczliwa.
Dodałbym tylko, że najlepszym sposobem pomocy osobie uzależnionej jest zadbanie o siebie, o swoją prawdę, o swoją terapię. Tylko człowiek trzeźwo patrzący na rzeczywistość, widzący prawdziwie problem, jest w stanie podejmować właściwe decyzje. Tylko człowiek, który wyjdzie z roli narzuconej mu przez osobę uzależnioną, jest w stanie pomóc komuś trwającemu w nałogu.
Czyli zadbaj o siebie, byś mógł zadbać o współmałżonka.
https://wdrodze.pl/article/spowiednik-nie-moze-sie-przerazic/
niedziela, 21 kwietnia 2024
Zabobony i przesądy
Zabobony i przesądy... Cóż, nawet tym najrozsądniejszym zdarzyło się odpukiwać w niemalowane drewno czy łapać się za guzik na widok kominiarza. I choć wiemy, że to nie pomoże, to przecież nie zaszkodzi. Są osoby, które za nic nie przejdą pod drabiną ani pomiędzy słupkami drogowskazów i tablic, bo, jak twierdzą, przynosi to pecha. Wierzą one także, że czarne koty zsyłają nieszczęście. Takie i podobne przykłady można przytaczać bez końca, bo u źródła naszej przesądności leży odwieczne pragnienie człowieka, by odgadywać przyszłość, czyli znaleźć patent na szczęście.
Zabobon polega m.in. na uleganiu przesądom i wróżbiarstwu, przywiązywaniu znaczenia do talizmanów i innych „cudownych” bibelotów. Wiele osób traktuje tego typu praktyki z przymrużeniem oka. Są jednak i tacy, którzy, przekonani o konieczności przestrzegania ich w celu uniknięcia nieszczęścia, bezmyślnie je stosują.
Część osób wierzy, że szczęście przynosi kominiarz, inni natomiast upatrują go w czterolistnej koniczynie. Polacy boją się konsekwencji rozbicia lustra oraz witania się przez próg. Niektórzy przyznają także, że pecha przynosi ślub w maju. Jak wynika z badań statystycznych, dla ponad połowy rodaków przesądy są sprawą poważną, wręcz determinującą ich codzienne zachowania. W konsekwencji okazuje się bowiem, że nasi rodacy mają gotowy zestaw przedmiotów i sytuacji, którym przypisują magiczne znaczenie.
Jednym z przesądów warunkujących powszednie działania jest dobrze znana „pechowa trzynastka”. Nadajemy jej szczególnie negatywną moc, jeśli trzynasty dzień miesiąca przypada dodatkowo w piątek. Niektórzy, by zmniejszyć ryzyko nieszczęścia i niepowodzenia, w tym dniu nie podejmują żadnych ważnych decyzji, a ekstremiści nie wychodzą nawet z domu! Takie przykłady można mnożyć. Zaś najpopularniejszym z przesądów, typowym dla polskiej mentalności, jest zakaz wychodzenia na spacer z noworodkiem, dopóki nie zostanie on ochrzczony.
Mogłoby się wydawać, że zabobony to już przeszłość. Tymczasem wielu z nas wcale nie jest wolnych od magicznych praktyk. Przesądy stosujemy przy każdej okazji i nie zauważamy momentu, w którym gusła zaczynają w sposób niekontrolowany kierować naszym życiem.
Oprócz powszechnie znanych „czarnych kotów” czy „piątków trzynastego” pojawiają się całkowicie nowe przesądy. W internecie krążą tzw. łańcuszki szczęścia (najczęściej z prośbą o spełnienie marzeń), które, po otrzymaniu, należy przesłać do określonej liczby osób; w przeciwnym razie spotka nas niepowodzenie.
Katechizm Kościoła Katolickiego wyraźnie wiąże zabobon z bałwochwalstwem. Ale zabobon może również dotyczyć kultu, który oddajemy prawdziwemu Bogu, np., gdy przypisuje się jakieś magiczne znaczenie pewnym praktykom religijnym. Popaść w zabobon oznacza wiązać skuteczność modlitw lub znaków sakramentalnych jedynie z ich wymiarem materialnym, z pominięciem dyspozycji wewnętrznych, jakich one wymagają.
Człowiek z natury powtarza to, co zakorzenili w nim przodkowie. Kłania się tu prawo psychologiczne, które mówi, że pierwsze doświadczenie człowieka, obojętnie, w jakiej kwestii, jest bardzo mocne. I tak np. jeśli matka czy babcia lała wosk nad dzieckiem, bo było słabe i często chorowało, to pierwsze doświadczenie: wizualne i emocjonalne, zapisuje się w systemie wewnętrznym człowieka i później, przy podobnych sytuacjach, będzie on do tego doświadczenia wracał.
Wiara w zabobony i przesądy wyrasta z tego, że mamy dwoje oczu, a jedne usta i potrzebujemy dwa razy więcej widzieć, niż mówić. W związku z tym wydaje się nam, że wszystkie gesty, jakie wykonujemy, tajemnicze i magiczne, mają szczególną moc i bronią przed nieszczęściami tego świata. Niestety, to tylko swoiste zredukowanie człowieka do roli np. zwierzęcia, w momencie, gdy pozwalamy, by „czarny kot” miał nad nami władzę.
Bardzo ważne jest, by każdy człowiek znaczył coś dla drugiego. Natomiast, gdy ignorujemy drugą osobę, oddalamy się od niej, choćby w rodzinie, wtedy szukamy kontaktu w magicznych rytuałach, znakach i symbolach. Dlatego każdego dnia musimy dbać o relacje z Bogiem i drugim człowiekiem.
poniedziałek, 18 marca 2024
Droga Krzyżowa Pana Jezusa
Popularne posty
-
DROGA KRZYŻOWA PANA JEZUSA Stacja I Pan Jezus na śmierć skazany Obmowa, wyśmianie, oszczerstwo ... Tak łatwo skazać kogoś ...
-
Cześć jestem Iza i chciałabym się z wami podzielić świadectwem mojego życia. Otóż moje życie zaczęło się tak jak każdego małego dziec...
-
Piesza Kielecka Pielgrzymka na Jasną Górę Jak może większość z was wie pielgrzymka na Jasną Górę jest organizowana w wakacje. Jest to o...
-
Najważniejsze chwile Czyje królestwo? Porwij nas, Duchu Święty Pomoc rachunku sumienia i kierownictwa duchowego w procesie rozeznania....
-
Boże, w wielobarwnej tęczy, Boże, zapraszający nas do miłości, pragnę Ci dziś powiedzieć:Ojcze nasz, Ojcze wszystkich tych, którzy walcz...
-
Wiele ludzi zwłaszcza młodych stanowczo się upiera, że ktoś taki jak Jezus Chrystus nie istniał i nie istnieje. Według nich ziemia powstał...
-
Życie to najcudowniejszy dar jaki otrzymaliśmy od Boga. Rodzimy się jako niezdolne do samodzielnego egzystowania istoty, które potrzebują...
-
Na wstępie wypadałoby wyjaśnić pojęcie święty, święta. Zatem jak mówi Biblia osoba święta to taka, która żyje zgodnie z przykazaniami, unika...
-
Na początek trzeba zacząć od zastanowienia się nad tym kim jest chrześcijanin, a kim żyd. A zatem chrześcijan można podzielić na kościół rz...
-
PRZYKAZANIE I NIE BĘDZIESZ MIAŁ BOGÓW CUDZYCH PRZEDE MNĄ Bóg jest najwyższy i nie ma od Niego ważniejszych rzeczy. Niektórzy ludzi...
Szukaj na tym blogu
Formularz kontaktowy
Wikipedia
Archiwum bloga
-
▼
2024
(14)
- ▼ listopada 2024 (1)
- ► lipca 2024 (2)
- ► kwietnia 2024 (1)
- ► marca 2024 (2)
- ► lutego 2024 (7)
-
►
2021
(4)
- ► marca 2021 (3)
- ► lutego 2021 (1)
-
►
2013
(46)
- ► grudnia 2013 (2)
- ► lipca 2013 (1)
- ► czerwca 2013 (1)
- ► lutego 2013 (1)