O mnie

Pawłów, Śwętokrzyskie, Poland
Mam na imię Iza. Od lat interesuje się religią. Lubię śpiewać głównie piosenki o charakterze religijnym. Pisze też wiersze o tematyce religijnej. Uczęszczałam na spotkania katolickiego ruchu Światło-Życie. Zapraszam Cię na mojego drugiego bloga "Moją drogą jest wiara", który jest kontynuacją tutejszego oraz na trzeci pt. " Wierzyć bardziej". Powstał również czwarty, który poświęciłam tematyce życia i rodziny- chwiladlaludzkiegozycia.blogspot.com

Kubki pro-life

Serdecznie zapraszam wszystkich zainteresowanych do zakupu kubków z moim logo. Dochód ze sprzedaży kubków zostanie przeznaczony na realizację akcji pro-life :) Kontakt do mnie: izakowalczyk.bms@gmail.com

Projekt na kubek

Projekt na kubek
To przykładowy projekt na kubek

piątek, 24 października 2025

Kryzys

 

7 października 2013 · by Pustelnicy · in Prosto
Nie lubię tego słowa, zbyt często przez ostatni czas słyszę je w moim życiu. Znów mnie spotkał, tak bardzo nużący i zniechęcający, dekoncentrujący i oddalający. Oddala mnie od ludzi, bo wolę być sam, ale ta samotność jest częścią mechanizmu, która powoduje kolejny grzech. Grzech -> brak cierpliwości – > złość -> i znów grzech, który rodzi jeszcze większy niepokój. 
Są czasami takie dni, kiedy staję się lewą nogą, tyle że dzień, dni, nie cały tydzień, a nawet dwa. Powiadają nie ma skutku bez przyczyny, gdzie tkwi przyczyna? Najgorsze, że przyczyny można szukać wszędzie, w szkole, pracy, życiu rodzinnym. To jest jak rak, który niszczy cały organizm, szuka się go badając całe ciało – podczas gdy on powoli je niszczy, uśmierca. Gdzie jest mój rak? Na pewno nie poziomie cielesnym, nawet nie psychologicznym, ale duchowym. 
Tyle że ta duchowość sięga tak daleko, dalej niż uczuciowość, wymiar fizyczny.
Nikt mnie nie rozumie, to podstawowy problem, nawet najlepszy przyjaciel nie może się wczuć w moją sytuację, bo nie ma takich słów, które co do joty wyrażają uczucia. Potrzeba walki z młodzieńczymi egzaltacjami, walki samym z sobą to cel, któremu nie mogłem stawić czoła. Siedząc, zatopiony myślami, tym co będzie jutro, co przyniesie najbliższy tydzień, już nawet zapominając o pokusach, przeglądając znudzenie facebooka trafiłem na zdjęcie. Spojrzałem się w oczy tych ludzi, którzy tam byli, byłem też ja – poczułem się jakby uderzył we mnie piorun, przez pewien czas miałem wrażenie, że wszystko zniknęło, byłem tylko ja i to zdjęcie. Przeniosła mnie ta sytuacja w ten okres, kiedy to się działo (wydarzenie na zdjęciu), do moich oczu napływały łzy. Przyszła niesamowita potrzeba modlitwy, która przez ostatni czas była dla mnie pusta, mówię tutaj o koronce do Bożego Miłosierdzia. Zacząłem, ale nie skończyłem. Patrzyłem się siedząc na podłodze, mając na kolanach laptopa na wiszące naprzeciwko mnie obrazy; Jezusa i Maryi. W pierwszej kolejności na Jezusa, który utkwił wzrok na mnie, wskazując palcem na swoje miłosierne serce, a potem na Maryję, która swym zatroskanym wzrokiem jakby chciała powiedzieć – wróć, wróć do Boga. Zostałem sam. Wtedy otrząsnąłem się, znów wróciły pokusy, ale ja zabrałem, kartkę i robiłem rachunek sumienia. 30 minut do Mszy, czas start – iść czy nie iść? Chciałem zadaną mi pokutę odprawić, prosta modlitwa – czynniki zewnętrzne, zaczęły mi przeszkadzać, ale nie dałem w sobie wzbudzić większego gniewu.
15 minut do Mszy, a ja klękam 10 metrów przed Tabernakulum kłaniając się Panu. Kieruję się w prawą, boczną nawę kościoła, gdzie z radością patrzę na kolejkę, która jest przed konfesjonałem. Staję na końcu, wpatruję się w pięknie odnowione obrazy Drogi Krzyżowej. Jezu, Ty to zrobiłeś, aby mnie odkupić, przez mój grzech – tak pomyślałem sobie, patrząc na obraz stacji XII, gdzie Chrystus wisi na krzyżu, pełen miłości do Ojca i każdego człowieka. Cóż, potem kieruję swój wzrok na konfesjonał, matka ze swoim dzieckiem wyspowiadana, pora na mnie. Klękam spustoszały, pełen niepokoju i niepewności, wyznaję grzechy, wzbudziłem w sobie skruchę, moja dusza zaczęła się unosić. Ksiądz wspomniał o mechanizmie, on wiedział, że grzech jest przyczyną mojego niepokoju i niecierpliwości, a to powoduje kolejny grzech, bo człowiek się zamyka w sobie, niszczy relację z drugim człowiekiem. Wspomniał, bym prosił Ducha Świętego o pokój, tak często o nim mówię, tak często Go proszę, aby przy był i działa we mnie – ale o pokój proszę Go rzadko, nawet, teraz gdy go bardzo potrzebuję.
Mszę czas zacząć, jedno puste miejsce, trzeci rząd po prawej – siadam sobie i jeszcze przedtem wypełniam radę kapłana – modlę się o pokój. Poczułem się jeszcze gorzej, ręce zaczęły mi drżeć, musiałem się opanować, bo wstyd mi było, obok siedzieli ludzie. Nie rozmyślałem nad tym długo, czemu tak jest, nie miałem nawet sił, bo dręczyły mnie myśli – co będzie jutro? Zaczyna się pierwsze czytanie, jednym uchem wlatywało, drugim wylatywało. Pamiętam, że wróciłem do rzeczywistości słysząc jedno zdanie: Wołać będę ku Tobie: Krzywda (mi się dzieje)! – a Ty nie pomagasz? Mój wzrok znów utkwiłem na stacji Drogi Krzyżowej, wtedy zacisnąłem pięści, zacząłem wołać: Panie Jezu, czemu to czynisz! Ja już nie mam sił, ratuj mnie, uwolnij mnie od tego, zmartwychwstałeś i masz moc to uczynić, ratuj mnie! Ja chcę być wolny, rozumiesz Panie, pragnę być wolny! Następnie odwróciłem się głową do głównego ołtarza, krzycząc wewnątrz: Maryjo, proszę choć Ciebie, jeśli Twój Syn mnie nie rozumie, módl się za mną! Pierwsze czytanie się skończyło, potem wiadomo, słowa psalmu, zaczyna się czytanie drugie: Przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie… Znów uderzył mnie piorun. Czułem się właśnie tak, jakby ognisko we mnie zgasło, czułem się jak żebrak , który szuka małej iskry do wskrzeszenia charyzmatu, radości z bycia dzieckiem Bożym. Pomyślałem sobie wtedy, że Ewangelia to już w ogóle będzie ukojeniem, czekałem z niesamowitym zaparciem się siebie i skupieniem na Słowa Ewangelii. Ksiądz wypowiada słowa: Słowa Ewangelii wg świętego Łukasza: Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary… Nad tym najbardziej zacząłem medytować. Właśnie tego potrzebowałem:
1.      Z pierwszego czytania – moja modlitwa, to ona była owocem takiej prawdziwej, dawno niepraktykowanej przeze mnie modlitwy, wykrzyczenia tego, co mam w sercu. Myślałem sobie, że to może nie właściwe, ale przypomniały mi się słowa ks. Pawlukiewicza, który mówi, że Pan Bóg czeka na taką szczerą modlitwę, która czasami wygląda jak litania skarg!
2.     Z drugiego czytania – powstanie, obudzenie się z tej duchowej melancholii, pustki, powstanie i otrzepanie się ze sterty kurzu, grzechu, który jest źródłem wszelkiego nieszczęścia.
3.     Z Ewangelii – tchnienie życia, wiara to całe moje życie, prosiłem Jezusa, by znów powrócił mi wiarę w Jego moc!
Ta część Mszy wcale nie przyniosła mi ukojenia i spokoju, jeszcze więcej pytań, ale skupiła mnie na Bogu. Wiara to nie tylko chwila, wiara dotyczy wzrastania, owszem – jeśli pragniesz cudu musisz mieć wiarę tu i teraz – nie nadzieję, że to, o co prosisz kiedyś będzie, Bóg to spełni – ale, że już to spełnił! To jest wiara, której mi brakowało, ale musi ona być także wzrastaniem i trwaniem w sakramentach. Właśnie, sakramentach. To wróćmy do sedna. Kiedy ksiądz skończył czytać list KEP, odmówiliśmy credo, przekazaliśmy sobie znak pokoju… Czas więc na Eucharystię. Idę sobie obojętnie, choć mam świadomość, że zaraz przyjmę do swoich ust Ciało i Krew Jezusa Chrystusa, Boga i będę miał z Nim najbliższą możliwą na ziemi relację. Wracam, klękam i zaczynam się modlić… O krwi Chrystusa, obmyj mnie, o chlebie Chrystusowy nakarm mnie, o wodo Chrystusowa napój mnie… Rozmawiam z Nim, odszedł ból głowy, serce zwolniło tempo, ręce przestały drżeć, czułem się jak ptak, 3 metry nad ziemią, oddałem Jemu wszystko, poprosił, abym został jeszcze po Mszy, bo chce mi coś powiedzieć. Ksiądz udzielił nam błogosławieństwa, klękam i zaczynam modlitwę, po chwili mówię, Panie Jezu, teraz Ty mów do mnie, ja będę słuchał. Powiedział, abym strzegł tego, co On przygotował. Nie chcę tutaj pisać, o co chodzi, bo to wie tylko On i ja.
To jedno zdanie było trafione. 
Zrozumiałem, że to On jest najlepszym Przyjacielem, że zawsze mnie rozumie, choć ja się odwróciłem, wyparłem się – On trwał! Jedno zdanie odmieniło moje nastawienie i patrzenie. Wróciły niektóre obrazy, kiedy wstaję spod gruzów, otrzepuje się i… więcej nie chcę mówić. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie lekko. Tak samo, jak zdaję sobie sprawę, że Jezus jest moim najlepszym Przyjacielem, choć byłem tego świadomy wcześniej – to przez moje schematy, w jakich stawiałem Chrystusa nie mogłem tego doświadczyć.

Teraz proszę i Ciebie, stań przed Bogiem w prawdzie, taki – jaki jesteś naprawdę. Odrzuć lęk i strach, oddaj Mu swoje życie, nawet gdy nie wierzysz, że On może coś zmienić, nawet jeśli jesteś pełen goryczy i cierpienia, złości, bólu – powiedź do Niego, Panie Jezu, ratuj mnie, bo ginę! Możesz uważać to za fikcję, albo być pewnym swojej wiary, stawiać siebie jak bardzo wierzącego, albo pewnego swojej niewiary, ale podawaj Mu swą dłoń każdego dnia! Nawet w pustym geście, akcie strzelistym, to tak bardzo ważne. On ma wspaniałe rzeczy przygotowane dla wszystkich, którzy stojąc przed Nim pełni ufności, małości i oddania – jak dzieci…

Moja modlitwa jako spotkanie z Bogiem

 

Modlitwa jest spotkaniem z Bogiem. Dlaczego tak wielu ludzi nie wierzy dziś w Boga 
i tak mało się modli?

Człowiek współczesny jest pozornie niewrażliwy na Boga, pozostaje w sprzeczności, 
a to wszystko z tej racji, że "przegapił" decydujące spotkanie z Bogiem, które trzeba mu znowu umożliwić. Przy tym człowiek ostatecznie nie powinien by nic innego czynić, jak tylko zasłonić ręką swoje usta i zamilknąć przed Bogiem. W ten sposób poszukujący dojdzie do poznania, że znowu chciałby wierzyć, że chciałby powtórzyć doświadczenie wiary. Spotka Człowieka wierzącego, który jest nosicielem Chrystusa i Boga. Taki kontakt to dla niewierzącego most prowadzący do wiary.

Można powiedzieć, że wszystko i wszyscy w jakiś sposób jednoczą się z Bogiem, nawet nie wiedząc o tym, gdyż Bóg jako Pan całego stworzenia wszędzie jest obecny i wszystko zmierza ku Niemu. Człowiek niewierzący również jest otoczony łaską, bo Bóg chce, aby wszyscy ludzie dostąpili zbawienia. To wszystko jednak nie narusza wolności człowieka, 
a właściwie oznacza dla niego: winienem teraz uwierzyć.

W miesięczniku Nasza Rodzina znalazłem cykl modlitw pt. "Modlitwy tych, którzy się nie modlą". Nonsens? Sprzeczność? Nie, nie ma człowieka, który by w głębi swego serca się nie modlił: "Boże mój, jeśli istniejesz, miej litość nade mną". Mamy się modlić za tych, którzy się nie modlą, podobnie jak żołnierze walczą za tych, którzy nie walczą. Człowiek może wierzyć — to okazuje się nawet najrozsądniejsze z wszystkiego, co jest w stanie uczynić. On chce być wierzącym, jeżeli dobrze się przypatrzeć tęsknocie jego serca. 
On winien być wierzącym, jeżeli nie chce zatracić sensu swego istnienia. Prawdziwy chrześcijanin musi być na serio wierzącym i modlącym się, aby poprzez wiarygodność jego egzystencji mógł dojść do wiary człowiek niewierzący.


Słowa z Apokalipsy św. Jana " Znam twoje czyny ..."

Słowa z Apokalipsy św. Jana  " Znam twoje czyny: trud i twoją wytrwałość i to, że złych  nie możesz znieść, i że próbie poddałeś tych, którzy zwą samych siebie apostołami, a nimi nie są,
i żeś ich znalazł kłamcami"

Według mnie te słowa mówią o ludziach, którzy swoim życiem mimo różnorodnych sytuacji życiowych, bólu i cierpienia, które towarzyszy każdemu z nas świadczą o Chrystusie, i pragną za nim podążać każdego dnia. Przeszkody są to momenty, które nie przez przypadek przychodzą do naszego życiu. Dzięki nim możemy odnaleźć pełnię szczęścia, jaka płynie od Boga. One umacniają nas w wierze np., poprzez ludzi spotykanych na drodze życia, czasami są to osoby, które uważają, że ich życie jest bez sensu, bo im się wszystko sypie innym razem są to ludzie, którzy nie wierzą w Boga, ponieważ nie doświadczyli Jego miłość, gdyż nie umieją się w pełni otworzyć na Jego miłość.

Życie duchowe – co jest najważniejsze? Tak naprawdę liczą się tylko te 3 rzeczy

 

Życie duchowe (wewnętrzne) człowieka kręci się tak naprawdę wokół trzech podstawowych kwestii. One są najważniejsze, a wszystko pozostałe to tylko dodatki. Czasem przyjemne, czasem bolesne – ale to tylko dodatki.

Praktyka duchowa to coś wspaniałego. Właściwie prowadzona, staje się źródłem spokoju i szczęścia. Pozwala uwolnić się od wielu problemów dnia codziennego. Daje szansę na zrozumienie natury naszej rzeczywistości. Najważniejsze jednak jest to, że umożliwia nam doświadczenie pełni życia.

Życie duchowe – definicja

Życie duchowe obejmuje wszystko, co dzieje się w naszej psychice. Chodzi więc o emocje, intelekt oraz wszystko to, co dotyczy wierzeń, przekonań, zbierania i analizowania informacji czy poszukiwania sensu życia.

Myślę, że w tym ujęciu nie powinniśmy nawet wykluczać spraw czysto fizycznych, ponieważ one również wpływają na życie wewnętrzne. Stan zdrowia, wygląd, relacje międzyludzkie czy sytuacja majątkowa – to wszystko także odbija się na stylu duchowego życia.

W wielu grupach społecznych mianem życia duchowego określa się aktywność religijną, ale moim zdaniem nie jest to właściwe podejście. Jest ono zbyt ograniczające i ma charakter wykluczający. Kapłani wielu wyznań uważają, dla przykładu, że osoby niepraktykujące "ich" religii nie prowadzą życia duchowego.

Oczywiście nie jest to prawdą. Wszyscy ludzie – nawet ateiści – to istoty duchowe. Próba zaprzeczania temu faktowi to bardzo krzywdzący błąd.

Życie duchowe polega w dużej mierze na postępowaniu w zgodzie z własną naturą. Może obejmować praktyki religijne, ale nie musi. Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę z tego, że wszyscy jesteśmy poszukiwaczami.

Pragniemy znaleźć odpowiedzi na wiele istotnych pytań i jedynym na to sposobem wydaje się właśnie duchowe życie. Przynajmniej jak dotąd nie wynaleziono lepszej metody.

Co jest najważniejsze w życiu duchowym?

W życiu duchowym tak naprawdę liczą się tylko 3 rzeczy – skup się na nich, a wszystko będzie w porządku. Nie będzie trzeba się niczego bać, przed niczym uciekać czy martwić się niepowodzeniami.

Być może cię to zaskoczy, ale to właśnie te trzy rzeczy mają największe znaczenie w praktyce duchowej. Wszystko inne to tylko dodatek. Jeśli uczono cię czegoś innego, nie denerwuj się. Otwórz umysł, a potem zastanów się nad poniższymi kwestiami bardzo uważnie.

Nie musisz mi wierzyć na słowo. Mam nadzieję, że samodzielnie przemyślisz to, co napisałem poniżej, i wyciągniesz własne wnioski. Wszak o to właśnie chodzi w życiu duchowym, nieprawdaż?

Po pierwsze: ty

W wielu religiach i systemach filozoficznych błędnie zakłada się, że najważniejszy jest Bóg, zbawienie albo jakaś forma oświecenia. Kapłani i guru przekonują, że musimy się uczyć i poświęcać, by móc w końcu uwolnić się z tego świata.

Podobno naszym zadaniem jest powrót do duchowej jedności z Bogiem. To właśnie On ma być najważniejszy. Jemu mamy służyć i kłaniać się przy każdej okazji. Do Niego mamy modlić się o łaskę, przebaczenie oraz mądrość i siłę.

Bardzo często spotykam się z takim podejściem. Problem w tym, że stawianie na pierwszym miejscu jakiegokolwiek bóstwa, zazwyczaj prowadzi do cierpienia i duchowej patologii. Człowiek, który oddaje cześć bóstwu, prędzej czy później traci z oczu to, co jest najważniejsze w duchowości.

Nie widzi, że przecież tutaj chodzi o niego samego. O jego szczęście, spełnienie, życie. Nie o tymczasową egzystencję pełną cierpienia i poświęcenia dla jakiegoś wyimaginowanego wyższego celu.

Praktyka duchowa ma otwierać nas na życie i doświadczanie tego wszystkiego, co możemy znaleźć we wszechświecie. Właśnie dlatego w praktyce duchowej najważniejszy jesteś ty.

Tak, powtórzę to: ty jesteś najważniejszy / najważniejsza.

Skup się na tym, co jest dla ciebie najlepsze (oczywiście nie kosztem innych – to podstawowa zasada). Ucz się rozumieć. Staraj się cieszyć życiem, nawet jego drobnymi cząstkami.

Po drugie: tutaj

Kolejnym błędem popełnianym przez większość religii jest przekonanie, że najważniejszy jest jakiś inny, rzekomo "wyższy", świat. Raj, do którego powinniśmy dążyć.

Kapłani i wszelkiej maści guru przekonują nas, że ten świat jest zły; że jesteśmy tutaj tylko na chwilę; że to tylko przystanek. Malują przed nami obraz wspaniałego miejsca, do którego dostaniemy się, jeśli tylko podążymy właściwą ścieżką. Na pewno zgadniesz – to jest ścieżka wykreowana przez tychże właśnie samozwańczych mistrzów duchowych.

Oni nic nie wiedzą. Wierzą w magiczne światy, gdzie wszyscy będą szczęśliwi przez całą wieczność. Ale to są tylko puste sny. Prawdziwy świat jest właśnie tutaj. Nie jest idealny, ale za to dokładnie taki, jaki powinien być. Ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami stanowi najlepszą z możliwych rzeczywistości. Nie ma żadnego miejsca, które mogłoby być od niego lepsze – bardziej odpowiednie do życia.

Raj czy też stan nirwany to marzenie zaślepionego umysłu. Jest złudzeniem, do którego dążymy, ponieważ nie potrafimy zrozumieć i zaakceptować natury rzeczywistości.

Po trzecie: teraz

Bardzo często myślimy o przyszłości – na przykład o życiu po śmierci. Poświęcamy całe życie na to, by w zaświatach otrzymać nagrodę. Wierzymy w zbawienie lub oświecenie – takie czy inne połączenie z absolutem.

Wszystko to ma się wydarzyć w przyszłości.

Warunkiem jest oczywiście wytrwała praca i wypełnianie religijnych rytuałów, by zasłużyć na to wspaniałe duchowe trofeum.

I ponownie: kapłani i guru dają nam listę zadań do wykonania. Często każą nam robić bezsensowne rzeczy, uczą religijnych praktyk, które zazwyczaj nie mają pozytywnego wpływu na osobisty rozwój duchowy. Zamiast pomagać, zaślepiają i utrudniają prawdziwą pracę nad sobą.

Tymczasem praktyka duchowa prowadzi do prostego wniosku: najważniejsza jest chwila obecna. Tak naprawdę zresztą tylko ona istnieje. Zarówno przyszłość, jak i przeszłość to iluzja wytworzona w naszych umysłach.

Ten świat jest tak skonstruowany, że sprawia wrażenie linearnego. Wspominamy więc przeszłość i rozmyślamy o przyszłości. Ale to dzieje się przecież tylko w naszych umysłach.

Jeśli chcesz praktykować prawdziwą, uniwersalną duchowość, przestań koncentrować swoją uwagę na rzeczach "znajdujących się" poza teraźniejszością. Tylko w ten sposób możesz dokonać jakichkolwiek postępów.

Podsumowanie dotyczące życia duchowego

Zdaję sobie sprawę z tego, że wielu Czytelników będzie zbulwersowanych powyższymi informacjami. Od najmłodszych lat są pojeni opowieściami o lepszym świecie, do którego pójdą po śmierci. W dodatku często słyszą, że najważniejszy jest Bóg, kościół czy jakiś guru – a oni sami są tylko (grzesznym) pyłkiem we wszechświecie.

Z tego typu poglądami można się często spotkać u osób, które uważają się za uduchowione. Dziwnym trafem zazwyczaj chodzi o ludzi związanych z jakąś instytucją religijną, grupą lub sektą – wszystkie one są nastawione na sprawowanie kontroli nad swoimi zwolennikami.

A przecież w życiu duchowym nie chodzi o to, by kogokolwiek zniewalać czy uzależniać od... idei, wierzenia, autorytetu etc.

Wiem, że dla wielu to jest szokujące – dla mnie też było, kiedy zacząłem dochodzić do prawdy.

To budzi sprzeciw – też go czułem przed laty. Doświadczyłem także strachu, zwątpienia, smutku i wielu innych silnych emocji. Buntowałem się. W końcu jednak zrozumiałem i zaakceptowałem to wszystko.

I nagle moje życie duchowe nabrało niesamowitej wyrazistości. Uwolniłem się z łańcuchów narzuconych mi przez innych ludzi.

Jeśli ty także pragniesz prawdziwej wolności, musisz nauczyć się, czym jest życie duchowe i co się w nim naprawdę liczy. A potem... to już wyłącznie twoja ścieżka...

https://przewodnikduchowy.pl/a/w-duchowosci-licza-sie.php


 


Wszystkich świętych


1 listopada Kościół katolicki obchodzi uroczystość Wszystkich Świętych. Dzień ten kojarzy się dla wielu ze zniczem, z grobem bliskich osób, z cmentarzem, dla innych z wiązanką kwiatów, jeszcze dla innych z modlitwą i pamięcią o tych, którzy wyprzedzili nas w drodze do wieczności. Nie mniej jednak w tym dniu udajemy się z całymi rodzinami na cmentarz i nawiedzamy groby naszych bliskich, przyjaciół, rodziców, krewnych, znajomych, stawiając kwiaty, zapalając ten "płomyk nadziei", wierząc, że już cieszą się oni chwałą w domu Ojca Niebieskiego. Kościół w tym dniu oddaje cześć tym wszystkim, którzy już weszli do chwały niebieskiej, a wiernym pielgrzymującym jeszcze na ziemi wskazuje drogę, która ma zaprowadzić ich do świętości. Przypomina nam również prawdę o naszej wspólnocie ze Świętymi, którzy otaczają nas opieką.

Kształtowanie się uroczystości

W początkach chrześcijaństwa, w obawie przed bałwochwalstwem, nie oddawano czci nikomu ze stworzeń, ani ludziom, ani aniołom. Oddawano cześć jedynie Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu. W Nowym Testamencie zauważamy pochwałę jaką sam Pan Jezus daje św. Janowi Chrzcicielowi, cześć z jaką wyraża się św. Paweł w listach do Rzymian i Hebrajczyków o Abrahamie i Melchizedeku.

Najpierw przedmiotem kultu stała się Najświętsza Maryja Panna, jako Matka Syna Bożego. Zaczęto wznosić kościoły ku Jej czci, Kościół zaczął ustanawiać święta i układał modlitwy oraz pieśni o Matce Bożej. W tym samym czasie zauważamy też kult św. Michała Archanioła. Krwawe prześladowania Kościoła w I w. rozbudziły także kult męczenników. Dzień ich zgonu uważano za dzień ich narodzin dla nieba. Dlatego już od V w. kult prywatny przerodził się w urzędowy, powszechny. 13 maja 608 r. papież Bonifacy IV, rzymską świątynie pogańską, ku czci zwłaszcza nieznanych bóstw (Panteon), poświęcił Matce Bożej i świętym męczennikom. W VIII w. papież Grzegorz III w kościele św. Piotra otworzył kaplicę poświęconą Wszystkim Świętym, nie tylko męczennikom. W Anglii pojawiło się święto Wszystkich Świętych w połowie VIII w. obchodzone 1 listopada. Święto poprzedzone było wigilią, a od XV w. otrzymało także oktawę. Reforma z 1955 r. usunęła wigilię i oktawę. Natomiast papież Jan XI w 935 r. ustanowił osobne święto ku czci Wszystkich Świętych, wyznaczając je na dzień 1 listopada. Tak więc uroczystość Wszystkich Świętych ma już ponad tysiącletnią tradycję i przypomina nam przede wszystkim tych Świętych Pańskich "z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków" (por. Ap 7, 9), którzy nie mają swoich osobnych wspomnień w roku liturgicznym. W ciągu wieków Kościół ubogacił kult świętych. Stawiał im posągi, malował ich obrazy, budował ku ich czci świątynie (np. kościół Sióstr Benedyktynek pod wezwaniem Wszystkich Świętych w Drohiczynie) i ołtarze, ułożył szereg modlitw i pieśni religijnych ku ich czci, jak też ułożył teksty liturgiczne do Mszy św. i kapłańskich pacierzy - Liturgii Godzin.

Kult Świętych pomnaża cześć Pana Boga. Świętych Pańskich czcimy ze względu na Pana Boga, którego oni "reprezentują". Tak więc nie bezpośrednio, lecz pośrednio przez nich kierujemy kult ku Panu Bogu. Kościół oddaje cześć świętym w różnym stopniu. I tak na pierwszym miejscu stawia Najświętszą Maryję Pannę, następnie świętych: Józefa i Jana Chrzciciela, dalej Apostołów, wśród których Święci Piotr i Paweł mają uprzywilejowane miejsce. Najwięcej jest świętych lokalnych, którzy odbierają szczególną cześć: w zakonie, w narodzie, w państwie czy w diecezji, gdzie się wsławili męczeństwem za wiarę lub niezwykłą cnotą.

Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych

Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych Kościół obchodzi 2 listopada i w tradycji polskiej dzień ten jest nazywany Dniem Zadusznym lub inaczej "zaduszkami". To wspomnienie wprowadził opat benedyktynów w Cluny we Francji, św. Odilon (Odylon). On to w 998 r. zarządził modlitwy za dusze wszystkich zmarłych w dniu 2 listopada. Termin ten i sama idea szybko rozprzestrzeniły się we Francji, Anglii, Niemczech, Italii. W XIII w. zwyczaj ten w Kościele rzymskim stał się powszechny.

W XV w. wytworzył się u dominikanów w Wanencji zwyczaj ofiarowania w dniu 2 listopada trzech Mszy św. przez jednego kapłana. Papież Benedykt XIV w 1748 r. rozszerzył ten zwyczaj na całą Hiszpanię. W 1915 r., podczas I wojny światowej, papież Benedykt XV na prośbę opata - prymasa benedyktynów pozwolił kapłanom całego Kościoła odprawić w tym dniu trzy Msze św. Jedną w intencji przyjętej od wiernych, drugą w intencji wszystkich wiernych zmarłych, a trzecią w intencji papieża. Zwyczaj ten nie jest traktowany jako obowiązek.

Kościół w tym dniu wspomina zmarłych pokutujących za grzechy w czyśćcu. Chodzi więc o których nie mogą wejść do nieba, gdyż mają pewne długi do spłacenia Bożej sprawiedliwości. Prawdę o istnieniu czyśćca Kościół ogłosił jako dogmat na soborze w Lyonie w 1274 r. i na XXV sesji Soboru Trydenckiego (1545-1563), w osobnym dekrecie o czyśćcu. Sobór Trydencki orzekł prawdę, że duszom w czyśćcu możemy pomagać. Cała wspólnota Kościoła przychodzi z pomocą duszom czyśćcowym, zanosząc
w tym dniu prośby przed tron Boży. Aby przyjść z pomocą zmarłym pokutującym w czyśćcu, żyjący mogą w tych dniach uzyskać i ofiarować odpusty zupełne.

Nabożeństwo do dusz czyśćcowych było i jest bardzo żywe. Świadczą o tym uroczyście urządzane pogrzeby, często zamawiane Msze św. w intencji zmarłych, w Kościele rzymskim powszechne są Msze św. gregoriańskie (30 Mszy św. po kolei przez 30 dni). W Polsce istnieje nawet zgromadzenie Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych, założone przez błogosławionego o. Honorata Koźmińskiego - kapucyna.

Popularne posty

Szukaj na tym blogu

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Wikipedia

Wyniki wyszukiwania

Archiwum bloga