Czasami zastanawiałam się, gdzie jest granica między pomaganiem innym,
a zainteresowaniem sobą i polepszaniem relacji z Bogiem. W moim odczuciu granica jest bardzo cienka, czasami nawet niezauważalna. Dostrzegalna tylko dzięki Bożemu światłu.
W moim przypadku zbyt duża liczba ludzi, brak ciszy przyniosły rozdwojenie. W pewnym momencie nie radziłam sobie sama z sobą. Pojechałam na rekolekcje jako animatorka
i w zasadzie wielu zmian się nie spodziewałam, bo pojechałam dla innych. Ale Pan Bóg miał lepszy dla mnie plan i zaczęło się wiele zmian. Wróciła przeszłość, która doprowadziła do tego że postanowiłam zmienić pewne sprawy w swoim życiu.
Znajomi, rodzina nie są źli. Złe jest to, że w biegu życia, w zabieganiu o innych tracimy relacje z Bogiem. Bliscy są nam potrzebni, ale przede wszystkim jest nam potrzebna cisza do poukładania życia z Bogiem, bo nikt zamiast mnie tego nie zrobi. Mogę uciekać od poukładania relacji z Bogiem, ale czym bardziej będę uciekać, tym więcej wysiłku będę musiał, musiała zrobić aby do niego wrócić. A powrót może być bolesny, bowiem zmiany wymagają wysiłku i pracy z naszej strony.