Mocne postanowienie poprawy
Jesteśmy w
samym centrum poważnej problematyki dotyczącej Sakramentu Pokuty. Trzeba do
tych kwestii podchodzić nie powierzchownie czy rutynowo, ale rzetelnie i
uczciwie, a w szczerym kontakcie z Panem Bogiem na modlitwie dorastać do coraz
bardziej dojrzałego przeżywania Sakramentu Pojednania.
Mówimy o
postawach i decyzjach, które warunkują ważne i godne przyjęcie tego Sakramentu.
Spowiedź to nie automat: przycisnę przycisk i wyskoczy batonik. Coś tam powiem
i ksiądz rozgrzeszy. Coś tam powiem!
Do
najistotniejszych warunków Sakramentu Pokuty należy – oprócz żalu za grzechy –
mocne postanowienie poprawy.
Mocne
postanowienie poprawy. Aby spowiedź była ważna, trzeba w swoim sercu wyraźnie
postanowić poprawę, to znaczy podjąć wyraźną decyzję zerwania z grzechem i
zerwania z okolicznościami, które mnie do grzechu prowadzą. Tu warto przypomnieć,
że samo dobrowolne narażanie się na grzech ciężki już jest grzechem ciężkim.
Mocne
postanowienie poprawy to decyzja – wybór dobra i tylko dobra. To muszę Panu
Bogu jasno i szczerze powiedzieć: Panie Boże, nie chcę więcej grzeszyć, chcę
czynić dobro i tylko dobro.
Niedorzecznością
byłoby domaganie się od spowiednika rozgrzeszenia, kiedy nie ma się
najmniejszej woli zmiany życia. Tak może się zdarzyć na przykład w coraz częściej
spotykanych sytuacjach zamieszkania młodych razem przed ślubem albo w ogóle bez
ślubu. Przed Wielkanocą przylecą do spowiedzi. Po co? Albo: jak ktoś kradł, tak
dalej myśli kraść. Jak oszukiwał na podatkach, tak nie myśli z tym zerwać. Jak
znieważał swoich domowników, tak nie myśli się zmienić. Jak stosował/-a środki
antykoncepcyjne, tak nie myśli o najmniejszej zmianie tego destrukcyjnego
procederu. Jak narażał się na takie czy inne grzechy, tak nie myśli o tym, aby
unikać bliskich okazji do grzechu. Jak nie modlił się, tak dalej nie myśli
modlić się. Jak zaniedbywał uczestnictwo w niedzielnej Mszy Świętej, tak dalej
nie myśli o regularnym w niej uczestnictwie. Może być wiele innych sytuacji.
Z bezwstydnym
czołem domagać się rozgrzeszenia w takich sytuacjach, może jeszcze z deklaracją,
że przecież „jestem katolikiem”, byłoby zaprzeczeniem wiary i znakiem głębokiego
niedorozwoju duchowego.
Powiedzmy to
jasno: sytuacja bezmyślności i stawiania grzechu i własnych grzesznych przywiązań
ponad Pana Boga i Jego Wolę dyskwalifikuje katolika od sakramentalnego
rozgrzeszenia – nie z kaprysu spowiednika, ale z braku dyspozycji penitenta!
Tu uwaga:
takie wybrakowane spowiedzi mogą się zdarzyć – nie tylko – przy okazjonalnych,
pospiesznych, na chybcika odprawianych spowiedziach np. z okazji czyjegoś ślubu,
pogrzebu czy chrztu, „bo chciałbym przystąpić do Komunii” albo „bo mam być
chrzestnym/chrzestną”. Lepiej wtedy nie przychodzić do konfesjonału. Jeszcze
lepiej jest nawrócić się szczerze!
Jeśli ktoś
deklarowałby wobec spowiednika gotowość przemiany życia, ale w sercu wcale o
tym nie myślał, to oczywiście nawet jeśli kapłan w dobrej wierze wypowie słowa
rozgrzeszenia, to jest to spowiedź świętokradzka a więc nieważna –
rozgrzeszenie nie nastąpiło. Co więcej – wtedy penitent obciążył swoje sumienie
jeszcze dodatkowym grzechem kłamstwa oraz znieważenia Sakramentu.
Są to sprawy
poważne i zdaje się, że częste nauczanie na ten temat jest dzisiaj konieczne,
abyśmy, myśląc o spowiedzi, nie ugrzęźli w lekkomyślnie powtarzanych kilku
niezobowiązujących ogólnikach o miłosierdziu Bożym.
Powiedzmy to
jasno i wyraźnie: do ważnego rozgrzeszenia konieczna jest szczera wewnętrzna
dyspozycja – decyzja poprawy swojego postępowania, decyzja unikania grzechu,
decyzja zerwania z grzesznymi przywiązaniami, decyzja unikania niebezpiecznych
okazji do grzechu, decyzja naprawienia wyrządzonego zła. Taka postawa jest
oznaką szczerego nawrócenia, jest wyrazem wiary. Tak przyjmuje Sakrament Pokuty
katolik dojrzały duchowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz